Polskie żywoty też się liczą

Péter G. Fehér, Magyar Hírlap

Polskie żywoty też się liczą

Od teraz wszyscy jesteśmy wojownikami – oświadczyła jedna z działaczek feministycznych protestujących pozornie przeciw ustawy antyaborcyjnej. Inna z głównych organizatorek wysłała swoje „oddziały” na ulice polskich miast przekształacających się czasem w pole bitwy, pod hasłem „to już jest wojna”. Po tym jak polski Trybunał Konstytucyjny zaostrzył prawo antyaborcyjne, które do tej pory mogło być stosowane tylko pod surowymi warunkami, rozpoczęła się fala protestów na terenie całego kraju.

Na podstawie ustawy obowiązującej od 1993 ciążę można było przerwać w przypadku, gdy życie matki było zagrożone, pojawiły się poważne wady płodu lub jeżeli ciąża była wynikiem gwałtu. Obecna decyzja Trybunału Konstytucyjnego, powołując się na prawo do życia, zabroniła aborcję chorych płodów. W 38 i pół milionowej Polsce z tej możliwości korzystało rocznie około tysiąc kobiet.

W świetle tych liczb trudno sobie wyobrazić, dlaczego nowa ustawa dotycząca części społeczeństwa, której procentowo nie da się wykazać, wywołała tak wielkie napięcie społeczne. Jeśli zbadamy okoliczności, szybko się okaże, że protestujący wykorzystują zaostrzenie prawa aborcyjnego jako pretekst, podobnie jak czynili to już w 2016. Wtedy lewicowo-liberalni protestujący podczas ostatniego dnia posiedzenia włamali się do gmachu Sejmu i próbowali przeszkodzić w przyjęciu budżetu na kolejny rok, co doprowadziłoby do dymisji rządu i wyborów przedterminowych. Nie powiodła się próba puczu opozycji powiązana z demolką, kierowany przez Jarosława Kaczynskiego PiS i jego partnerzy koalicyjni pozostali przy władzy.

Obecnie celem tak samo jest szerzenie antyklerykalizmu oraz rozpowszechnianie „wartości” kosmopolitycznych. Kościół polski nie zainicjował ustawy aborcyjnej, PiS również nie był zgodny w tej kwestii, pomimo tego „rewolucjoniści” na podstawie „przeinaczenia” rezolucji ONZ uznali zmienioną ustawę za znęcanie się, w ten sposób zyskali „podstawę prawną”, aby całą odpowiedzialność zrzucić na PiS i kościół katolicki. Radykalna przewodnicząca ruchu feministycznego Strajk Kobiet, Marta Lempart poszła dalej: chodzi o brutalne walki o wolność – oznajmiła. Po tym pojawiło się żądanie dymisji rządu oraz domaganie się powołania Rady Konsultacyjnej, czyli kontrrządu.

Rozpoczęło się znieważanie jednego z najważniejszych filarów tożsamości polskiej, czyli kościoła katolickiego i osłabianie jego wpływu społecznego. Jarosław Kaczyński w związku z protestami powiedział, że „ten atak jest atakiem, który ma zniszczyć Polskę”. Coraz większy przejaw przemocy w obecnych demonstracjach wiernie naśladuje scenariusz amerykańskiego Black Lives Matter (Czarne życia mają znaczenie), czyli jak najwięcej wyrządzonych szkód, zamieszanie i zastraszenie obywateli. Dla przypomnienia, podczas demonstracji poparcia dla liberalno-lewicowego portalu węgierskiego Index, wielu uczestników tęskniło za aktami przemocy.

Znając sytuację, z pewnością nie możemy się zdziwić z dwóch rzeczy. Po pierwsze, przewodniczący pięciu frakcji Parlamentu Europejskiego określiła decyzję TK jako barbarzyńską, podważającą prawa człowieka. Po drugie, bardzo szybko pojawiły się tak zwane organizacje obywatelskie, preferowane przez George’a Sorosa, a członkowie jednej z grup oblali pomnik Świętego Jana Pawła II czerwoną farbą.