Nowa cudowna broń

Mariann Őry, Magyar Hírlap

Magyar Hírlap, redaktor działu zagranicznego

Nowa cudowna broń

Węgierscy lewicowi liberałowie świętują ogłoszenie Joe Bidena nowym prezydentem Stanów Zjednoczonych, jakby sami wygrali w wyborach amerykańskich. Już się nie dziwimy, że krajowe partie lewicowo-liberalne oczekują, aby węgierskie wybory wygrał za nich ktoś z zagranicy. Ich przedmioty uwielbienia za zwyczaj wywodzą się spośród tych, którzy mają wspólne zdjęcia uśmiechnięte z George’em Sorosoem. To właśnie od nich oczekują cudów.

Obok Very Jourovej, Michaela Rotha i innych bohaterów lewicowo-liberalnych, do ich panteonu dołączył Joe Biden. Nie chciałabym psuć zabawy, ale dość prawdopodobne, że nie będzie chciał on zostać wspólnym kandydatem opozycji na premiera. Na ich miejscu nie byłabym też pewna, że będzie się akurat nimi zajmował. Oczywiście w przypadku prezydentury Bidena możemy liczyć na to, że znów będzie więcej krytyk ze strony Waszyngtonu, ale może nie bez podstaw liczymy na to, że będzie on bardziej pragmatyczny, niż jego poprzednicy. Chociażby dlatego, ponieważ w ostatnich latach, w czasach prezydentury Donalda Trumpa zostały podjęte poważne kroki w polepszeniu relacji dwóch państw, powstało na przykład porozumienie w zakresie ochrony, którego znaczenia nie mogą zakwestionować nawet lewicowi liberałowie. Stany Zjednoczone przez jakiś czas będą miały wystarczająco swoich problemów, a rząd Węgier jest stabilny, i choć zdarzały się spory polityczne przed 2016 rokiem, współpraca gospodarcza i obronna była w porządku. A my poradzimy sobie bez eksportu demokracji.

A propos demokracja! W ostatnich dniach połowa Ameryki wraz z samym prezydentem mówiła o oszustwach wyborczych. O sprawach przedstawianych w prasie okazało się, że dużo hałasu o nic, ale i tak jest jeszcze wiele rzeczy niewyjaśnionych. Znamienne jest, że wzorowi demokraci, lewicowi liberałowie z całego świata obserwują to bez wzruszenia. Czy na tyle wierzą, że amerykański system wyborczy jest bezbłędny i niepodważalny? Skądże! Dokładnie wiedzą, że tak nie jest. Tylko ich to nie interesuje, ponieważ znów stosują podwójne standardy: wobec Trumpa można się takich rzeczy dopuścić. Trochę oszustw tu i tam, kilku zmarłych wyborców, czyż tyle nie jest dopuszczalne, aby osiągnąć Wielki Cel? Takie jest podejście, nie miejmy złudzeń.

Nic w tym nowego, sami dobrze wiemy z polityki unijnej, że lewicowi liberałowie ględzący całymi dniami o praworządności, w każdej chwili z chęcią przerobią przepisy na swoją modłę, aby osiągnąć aktualne cele. Przypomnijmy, że w Parlamencie Europejskim przyjęto potępiający Węgier tzw. raport Sargentini w sposób niezgodny z przepisami, nie uwzględniając głosów wstrzymujących się. Dokument, który i tak był pełen zmyłek i kłamstw, co nie przeszkadzało tym, którzy go przegłosowali. Potrzebowali oni tylko pałki do bicia.

Europejscy liberałowie lewicowi patrzą na Bidena jak na zbawiciela. Politico stwierdził, że jeżeli nie wybiorą ponownie Trumpa, to będzie to wielkim ciosem dla „europejskich populistów”. Choć siły suwerennościowe, patriotyczne, antymigracyjne cieszyli się z prezydentury Donalda Trumpa, to nie pozwólmy lewicowym liberałom, żeby tworzyli na nowo historię, tak jak robili to z przepisami. Do wzmocnienia europejskiej prawicy doprowadziła zła polityka europejskiej lewicy, czy to pod względem gospodarki czy migracji zadręczającej kontynent na pokolenia.

Jeśli chodzi o Węgry, to opozycja powinna przypomnieć sobie o niewygodnym dla nich fakcie. Zanim wybrali Trumpa, przez osiem lat rządzili demokraci. A Fidesz–KDNP dwa razy zdobył w parlamencie dwie trzecie.